
Shimodoru
Ruhikies
"Dusze umarłych potrzebują przewodnictwa. To właśnie tym zajmują się szamani."
Kim jestem? Można powiedzieć, że różnie się od innych ludzi, a raczej cały mój ród jest odmienny. Od niepamiętnych czasów oddawaliśmy cześć Izunami, bogini przewodniczce, która prowadziła dusze umarłych do zaświatów. Ona dostrzegła naszą wiarę i uczyniła swoimi wyznawcami. Obdarowała nas mocą i tak staliśmy się szamanami, przewodnikami umarłych. Skoro z Tobą rozmawiam, to podejrzewam, że ta moc jest nadal we mnie. W końcu nie mam narodzić się w tym nowym świecie, a tylko pojawić. Chcesz, abym opowiedział Ci więcej? Nie ma sprawy!
Szamani, bo tak zostaliśmy nazwani, to ludzie, którzy otrzymali moc reagowania ze światem duchowym. Potrafimy widzieć dusze umarłych, rozmawiać z nimi, pomagamy przejść im na drugą stronę, chronimy przed zagrożeniami, a także stoimy na granicy tych dwóch światów. Czasami duchy próbują zakłócić życie żywych i wtedy też musimy interweniować. Dlatego też mamy pewne umiejętności. Na razie jestem na samym początku przebudzenia, więc nie posiadam ich zbyt wiele, ale zawsze coś! Ile trwa termin szamana? Trzydzieści lat licząc od dziesięciu, gdy rozpoczynasz trening. No dobrze, ale wróćmy do mocy! To jest bardzo ciekawe!
"Choć Twoje życie się skończyło, może chcesz mi pomóc?"
Pierwszą z nich jest tak zwany kontrakt. Szaman potrafi zawiązać umowę z duszą i poprosić ją, aby została jego duchem strażniczym. Tak, to jest bardzo ważna różnica. Przywoływacze, nekromanci i inni używający podobnych mocy naginają duchy do swojej woli, my rozmawiamy z nimi. Jeśli duch się zgodzi, zostaje naszym partnerem, który może odejść w każdej chwili. Użycza nam swojej mocy, wzmacniając naszą własną siłę. Potrafimy oddać część magicznej mocy, aby przejąć od niego niektóre umiejętności. Ja tak zrobiłem ze swoim poprzednim towarzyszem. Nazywał się Benimaru, był sławnym wojownikiem, honorowym i dzielnym. Zginął, ponieważ odmówił shogunowi zniszczenia wioski. O co chodzi dokładnie? Już wyjaśniam. Rok nieurodzaju, jaki nie zdarzył się od bardzo długiego czasu. Mieszkańcy nie mieli jedzenia dla siebie, a co dopiero na daninę. Ale panu Benimaru się to nie spodobało. Wysłał go z grupą żołnierzy, aby spalili wioskę za karę. Jednak ten przekonał swoich podwładnych, że jest to czyn niegodny. Zamiast tego pomogli wieśniakom uciec, a sami stawili czoła gniewowi shoguna. Benimaru został zabity jako zdrajca, ale do samego końca był wierny swoim przekonaniom. Tak czy inaczej. Kontrakt! Wraz z rozwojem naszej mocy, możemy zawierać takie umowy z większą ilością dusz, na razie potrafię z jedną. Z tego, co rozumiem, gdy się obudzę, będziesz nią Ty. Jak to wygląda? Nie ma jakiegoś ustalonego wzoru. To tak, jakby coś przyciągało nas do siebie, zarówno ja i duch coś odczuwamy. Wymawiam słowa, które w tym momencie przyjdą mi do głowy i już. Nie ma żadnych świateł, fanfarów, promieni, czy grzmotów. Duch zostaje złączony z moją duszą i po prostu trwa u mego boku. Z tego, co wiem, możecie przyjąć dwie formy. Jedną z nich jest wygląd za waszego życia, a drugą kulka światła, którą tylko ja widzę! Nie mniej nie więcej!
"Forma Ducha! Jedność!"
Jako drugą i moim zdaniem także bardzo ciekawą, jest tymczasowe połączenie swoich jaźni. Dzięki czemu jako szamani możemy wzmocnić siebie. Szybkość, siła, zwiększona percepcja. Ja sam wolę za to podpatrzeć umiejętność walki. Wiesz, nieważne jak silny jesteś, jeśli będziesz pudłować, to za wiele nie zrobisz. Jeśli byłaby taka możliwość, to chciałbym, aby z Tobą było podobnie. W momencie połączenia, część Twojego doświadczenia, stanie się moim. Będę w stanie przejąć od Ciebie część umiejętności. A czym walczę? Kataną. Ty też? No to super się składa! Nie będę musiał się jakoś mocno przestawiać! W jaki sposób? Przechodzimy dalej!
Zatańczmy. Ty i ja... kilku ja!
Nowy Duch, nowe umiejętności! Choć w głowie powoli robi mi się trochę tłoczno, to dzięki temu mam dostęp do czegoś ciekawego! Co więcej, podczas naszej fuzji! Więc teraz nie tylko będę walczył lepiej dzięki Tobie, ale także będę w stanie skorzystać z mocy Tatsu! Tak, Twojej! Wiem, wiem to dziwne, ale przyzwyczaisz się. Przynajmniej tyle dobrze, że mało się odzywasz. Znaczy. Wiesz.... Wracajmy do mocy! Przez pewien czas pojawiają się cienie, które kopiują moje ruchy. Znaczy, walczą, używając moich ruchów i technik. W tym czasie kolejny nachodzi na mnie, więc wyglądam tak samo, jak pozostałe! Dzięki Temu mogę atakować z różnych stron razem z nimi. Wiem, że super! Idealnie pasuje do naszych umiejętności!
"Ja rozmawiam z umarłymi. Ty usłyszysz ich krzyk."
Jedną z moich umiejętności jest coś, co nazwałem krzykiem Banshee. Wiesz, czym ona jest? Według legend był to stwór, który swoim zawodzeniem zwiastował śmierć. Ja nie robię tego samego, ale to się dzieje podczas jej używania dla mnie jest podobne do niego. Potrafię przywołać krzyk duchów, które znajdują się w okolicy, "słyszalny" tylko dla stworzeń w pewnej odległości ode mnie. Po kilku próbach odkryłem, że zasięg działania tej mocy wynosi około 15 metrów. Działa to tak, iż ogłusza to moich wrogów, tylko co dziwne ma jakby dwa obszary, na które wpływa. Od razu ogłuszani są Ci, którzy znajdują się do około siedmiu i pół metra ode mnie. Natomiast następne ofiary, jeśli mogę tak to nazwać, czują moją moc po chwili. Dziwne co nie? No, ale cóż w taki sposób to właśnie działa.
Jestem ich głosem.
Jestem szamanem, a moja pełna moc ma za zadanie pomagać zagubionym duszom, które pozostały na świecie i nie przeszły dalej. Co mam na myśli? Gdy umieramy, przechodzimy dalej. Nie każdy jednak może to zrobić. Niektórych zatrzymuje, pragnienie przesłania ostatniej wiadomości swoim bliskim, inni doświadczyli krzywdy, która nie została ujawniona lub pomszczona. Naszym zadaniem i powołaniem jest pomoc, takim istotom. Tym właśnie jest moc głosu dusz, jak pozwoliłem sobie ją nazwać.
"Tylko ja i mój miecz. A teraz także Ty Reiko."
Chodzi Ci o styl? Nasz ród miał swój własny. Nie jest on piękny, za to efektywny. Proste cięcia, bez zbędnych ozdobników. W walce na śmierć i życie nie ma czasu na wygłupy. Cieszę się, że to rozumiesz! Z moim umiejętności magicznych i bojowych to tyle! Na razie nie mam tego więcej, ale jestem pewien, że mogę je nabyć. Ciężkiego treningu się nie boję, walki także! Wydaje mi się, że damy radę razem! Niby mam swoje lata, jednak nie jestem mistrzem, jeśli chodzi o używanie katany. Opisałbym mój poziom jako zaawansowany. Znam więcej niż podstawy, ale daleko mi do wojowników z legend. Chociaż jeśli będziemy trenować razem, to pewnie szybko się to zmieni!
"Krew! Krew i skóra!"
Będąc w mieście, szukałem miejsca, gdzie będę mógł kupić w miarę wytrzymałe ubranie. Szczęście mi sprzyjało, ponieważ trafiłem do sklepu mojego pierwszego pracodawcy, Nikolasa! Co więcej, udało mi się go także namówić na mały pokaz. Dzięki niemu nauczyłem się podstaw skórowania. Wydaje mi się, że to będzie przydatna rzecz. Teraz muszę po prostu trenować! Oczywiście, jak tylko znajdzie się okazja, muszę podpytać kogoś jeszcze. Na pewno są rzeczy, których mogę się jeszcze dowiedzieć! Co konkretnie umiem? Już tłumaczę! Nauczyłem się, jak zdobywać skórę zwierząt. Póki co jakieś mniej skomplikowane rzeczy, typu węże i inne gady. Wiesz, że trzeba naciąć w odpowiednim miejscu, aby skóra zeszła praktycznie sama? Dokładnie! Muszę sobie tylko ogarnąć specjalistyczne narzędzie, a póki co to raczej jakiś sztylet. Kurczę. Też muszę go kupić.
Patrz! Tutaj są! Małe ślady!
W momencie, gdy nauczyłem się od Nikolasa oprawiać zwierzęta dla skór, pomyślałem, że wypadałoby pozyskać wiedzę, jak odnajdywać swoje cele. Wiesz, w końcu to nie jest tak, że pójdę do lasu i pod nogami będą mi się plątać futrzaki, a ja w złości krzyknę "jest tu za dużo zajęcy!" Trzeba wiedzieć czego i gdzie szukać, a potem w jakim kierunku się udać. Dlatego po dłuższym poszukiwaniu znalazłem starego myśliwego. Za kilka dni pomocy w obejściu przekazał mi podstawy swojej wiedzy. Można powiedzieć, że w tym momencie jestem na poziomie ucznia. Niby nie dużo, ale to zawsze jakaś wiedza! W przyszłości spróbuję ją rozwinąć! Może zacznę też sprzedawać mięso? Kłusownictwo? Nieeeeeee. Na pewno nie! A może?
Przez żołądek do serca!
Wiesz, że ugotowanie czegoś może przełamać wszystkie bariery i granice? Moja mam mówiła o tym, o magicznym wpływie dobrego jedzenia na ludzi. Jeśli zaprosisz ich do siebie i przygotujesz coś smacznego, to nawet kiepsko nastawiona osoba, może zmienić do Ciebie zdanie! Nie śmiej się! Tak naprawdę jest! Aż przypominają mi się wszystkie dni, kiedy stałem z nią w kuchni i pomagałem. Mam nadzieję, że gdy już się obudzę, będę w stanie coś sobie upichcić. Może jakoś przypomnę sobie w tym momencie o swoich poprzednim życiu? Mówisz? Czyli jednak niedane mi będzie. Ale tak czy siak, lepiej będzie podróżować, gdy żołądek jest pełen, a w dodatku jeszcze ja sam to przygotowałem! Może znajdę też towarzyszy, którym będę mógł ugotować? To byłoby naprawdę ciekawe! Wyobraź sobie obóz, płonące ognisko, wiszący garnek i unoszący się dookoła zapach. Ahhh, może kiedyś?